Przyjdźcie, radośnie śpiewajmy Panu,
wznośmy okrzyki ku chwale Opoki naszego zbawienia,
stańmy przed obliczem Jego z uwielbieniem,
radośnie śpiewajmy Mu pieśni.
Wczorajszy dzień wspólnoty zakończył oficjalnie moją posługę moderatora warszawskiej diakonii ewangelizacji. Króciutka informacja publicznie potwierdziła decyzję jaką podjąłem jeszcze przed wakacjami. O motywach i powodach pisać nie będę. Na chwilę obecną jest już nowy moderator, ks. Grzegorz, który z diakonią związany był jeszcze zanim wstąpił do seminarium. Tak więc warto go wspierać swoją modlitwą.
Człowieka nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa.
A raczej: człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa.
Nie może zrozumieć, ani kim jest, ani jaka jest jego właściwa godność,
ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie.
I dlatego Chrystusa nie można wyłączać z dziejów człowieka
w jakimkolwiek miejscu na ziemi.
Jan Paweł II
Jak ktoś myśli, że człowiek nad wszystkim panuje - bardzo się myli. Nie panuje nad swoją głupotą i roztargnieniem. Skąd aż tak niemiłosierna uwaga? No cóż - właśnie odkryłem, jak mała rzecz może totalnie popsuć dzień. To poczucie, że właśnie straciłeś coś i nie jesteś w stanie nic na to poradzić (pisałem już o tym trochę, przy okazji skradzionego mi Nowego Testamentu). W takich momentach dobrze jest sobie uświadomić czym właściwie jest Boże miłosierdzie.
Zamknięty czy otwarty? A może lepiej Chrystusowy! Czasem czytając katolickie media odczuwa się pewne zagubienie. Zadając sobie te pytania myślę o Kościele, ponieważ czytając wypowiedzi z różnych środowisk zastanawiam się, o powody takiego a nie innego podziału i sporu - bo mowa jest tu przecież o środowiskach katolickich. Tworzące się wokół danych pojęć środowiska powinny - według mnie - cały czas zadawać sobie pytanie o wymiary swojej eklezjalności (nie podważam jej), czyli pytać się, na ile urzeczywistnia się w nas Kościół Jezusa Chrystusa - Jego Królestwo. Dla mnie niezwykle trafna jest systematyka ks. Blachnickiego wyrażona w referacie "Istotne cechy ruchu eklezjalnego".
Będę Cię sławił, Panie, z całego serca,
bo usłyszałeś słowa ust moich;
będę śpiewał Ci psalm wobec aniołów.
Pokłon Ci oddam w Twoim świętym przybytku.
Świat ma różne wyobrażenia na temat tego, kim jest (był) Jezus. Ten jednak świat jest zmienny i często osobę Jezusa próbuje na siłę zaadoptować do swoich wyobrażeń. W takiej wizji świata osoba Jezusa wykorzystywana jest przedmiotowo i nie ma tu miejsca dla wiary. Jednak w dzisiejszej Ewangelii Jezus pokazuje nam, że ten może wyznać prawdziwie, kim On jest, kto przyjął objawienie dane przez Ojca. Wiara zaczyna się tam, gdzie za wyznaniem w Jezusie Pana i Mesjasza człowiek wchodzi w postawę "co mam zatem czynić" - czyli z uświadomienia prawdy rodzi się pragnienie działania (zmiany). Cały czas jednak mamy mieć świadomość, że ta zmiana jest dziełem Boga. Z tego rodzi się nasze uwielbienie i zachwyt Bogiem oraz przyjęcie Jego dróg. Pozwalajmy Bogu odnawiać w nas zachwyt Jego działaniem oraz pozwalajmy Mu działać i chodźmy jego drogami.
Kiedy przeczytałem opis przedmiotu stwierdziłem, że potrzebuję znacznie mocniejszej kawy:
"Kolorowy różaniec np. do ćwiczeń przed komunią.
Dł. po złożeniu 31,5 cm
wykonany z metalu i koralików crackle
Po zakupie napisz różowy czy niebieski?"
O co biega? Jakie ćwiczenia ... weź tu człowieku zrozum dzisiejszego człowieka. Jakby kto pytał, to jakiś sklep z pasją. Pytanie zasadnicze jest też takie: "czy do ćwiczeń przed komunią te 31,5 cm wystarczy? czy to czasem nie za krótki różaniec?" - no bo mój obecny różaniec ma 47 cm :P a pierwszokomunijny miał 37,5 cm. No i czy są różańce do ćwiczeń przez chrztem, małżeństwem, bierzmowaniem - czy są krótsze czy dłuższe. Nie wiem czy sprzedający naprawdę tak myśli, czy to "chwyt marketingowy", ale możliwy tok rozumowania zachwyca swoją abstrakcją.
Ps. zdjęcia czy linku nie podam - bo nie wiem czy robić reklamę autorowi jest etyczne :)
To teraz troszeczkę na temat poczucia wartości. Czasem gdzieś w głowie może pojawić się pytanie "czemu nie jestem taki jak inni?". Jest to jasny sygnał, że coś w nas nie styka. Warto wtedy dopowiedzieć sobie "dlaczego chcę być taki jak inni?". Jest to najczęściej albo wynik nieakceptacji siebie albo czegoś w sobie (np. niepogodzenie się z jakąś rzeczywistością, niskie poczucie własnej wartości, nieprzebaczenie sobie lub innym, utrata nadziei na lepsze) albo niedostrzeganie w sobie dobra - co często tak naprawdę sprowadza się do jednej postawy - dno, smutek, bezradność. Chodzi więc o odkrycie piękna w wyjątkowości niż masówki.
Ponieważ w kilku ostatnich wpisach dzielę się moimi fascynacjami historycznymi, czyli takimi faktami, o których nie dane mi było dowiedzieć się w szkole, albo w powszechnych notkach historycznych - dziś w związku z kolejną rocznicą Cudu nad Wisłą sylwetka zapomnianego generała Tadeusza Rozwadowskiego (prawdopodobny - tak na kilkadziesiąt procent - autor zwycięstwa pod Warszawą w 1920 roku): Zapomniany generał Tadeusz Rozwadowski. Twórca Wojska Polskiego i zwycięstwa w 1920 r. [wywiad]. O generale dowiedziałem się oglądając wspomniany w wywiadzie dokument telewizyjny. Mit Piłsudskiego został mocno nadszarpnięty - szczególnie, że kończyłem liceum jego imienia. No ale taka wiedza jaka do niej dostępność.
Wbrew nadziei uwierzył nadziei i policzono mu to za sprawiedliwość. O kim mowa? O Abrahamie - ojcu wiary i nadziei. Czasem codzienność przynosi nam myśl: "Czy rzeczywiście Bóg się troszczy? Czy jest blisko? Czy warto mu zaufać?", a uleganie negatywnym odpowiedziom rodzi w człowieku smutek, przygnębienie, czasem bunt i złość. Tak łatwo jest nam wtedy zapomnieć o Bogu kochającym, albo odpychać od siebie myśl, że Bóg nas nigdy nie zostawi. Łatwo powiedzieć w sercu "to wszystko nie ma najmniejszego sensu - nie dam rady". To najlepszy motyw by ponownie zadać fundamentalne pytanie: Kim dla Ciebie jest Bóg - fundamentem czy tynkiem? I czym jest modlitwa - wylewaniem żalów i niemożności czy okazją do spotkania z Wszechmogącym Panem i Przyjacielem? Dobro jest widoczne. Trzeba odnaleźć w sobie dziecko Boże, czerpiące radość z małych rzeczy, czujące bezpieczeństwo i wsparcie, kochające i radosne, pełne entuzjazmu, szukające dobra ... Podobnie jak Abraham możemy powiedzieć: "Ok Boże, jak Ty ze mną idziesz, to damy radę - ruszam!". Ta pewność, że On jest po naszej stronie, pozwala wstawiać się za potrzebującymi (nawet wbrew logice), tak jak Abraham wstawiał się za Sodomą - pozwala rozmawiać z Bogiem szczerze.
Dzisiaj (w niedzielę 3 sierpnia) czytaliśmy w naszym kościele apel Zespołu Konferencji Episkopatu Polski ds. Apostolstwa Trzeźwości na sierpień 2014 - miesiąc abstynencji pt.: "Kochająca matka zawsze trzeźwa". Pod koniec Mszy - w ramach ogłoszeń - postanowiłem podzielić się moim mini świadectwem. Sprowokowała mnie do tego Ewangelia i słowa z drugiego czytania "we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował". Dziś apostołowie przynoszą Jezusowi dwie ryby i 5 chlebów - jak wiemy z innej relacji ewangelisty, własność chłopca - kropelkę, jeśli chodzi o potrzeby ludu. Cóż to jest dla tak wielu zgłodniałych ludzi? Jednak to, co oddaje się w ręce Jezusa, może wrócić przemienione i w ilości, która zaskakuje. Miarą miłości bowiem jest miłość bez miary.
Jak już pisałem w notce "Kartka z kalendarza: 70-ta rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego" tegoroczny 1 sierpnia był dla mnie szczególna okazją do przemyśleń, zadumy i modlitwy. Przeważnie początek sierpnia spędzałem na Przystanku Jezus. W tym roku - wyjątkowo - pozostałem w Warszawie i dlatego miałem większą możliwość uczestniczyć w różnych wydarzeniach związanych z 70 rocznicą wybuchu powstania. Odkryłem, że głębia i życiowość tego zrywu o wolność ma ogromny wpływ na naszą codzienność. Stąd też może w tym roku więcej jest na mojej stronie fascynacji historią. Przecież przez naszą teraźniejszość tworzymy historię. To jak żyjemy dziś będzie miało wpływ na to, co będą o nas myśleć przyszłe pokolenia.
Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste i odnów w mojej piersi ducha niezwyciężonego!
(Ps 51,12)
Odnowić - przywrócić do stanu wyjściowego - takie nasuwa się nam pierwsze skojarzenie z tym słowem. Kiedy odnawiamy budynki, to z zasady chcemy, żeby wyglądał jakby dopiero co oddane do użytku. Towarzyszą temu takie miłe słowa jak: odbudowa, rewitalizacja, lifting, modernizacja, ... Odnawia się to, co się albo pobrudziło czy podniszczyło, albo straciło swoje wyjściowe piękno i obecnie straszy.
A jak rozumieć duchowo "odnowienie" (Rz 12,2), skoro nie chcemy, aby nasze życie duchowe było ruiną? Poza tym, człowiek nie jest jak budynek, który można ot tak sobie naprawić. Zawsze będzie nosicielem swojej historii życia. Co więc mamy odnawiać? Myślę, że pomaga polskie słowo, które sugeruje, że coś jest robione "od nowa" - czyli "od początku". Zatrzymam się przy tym skojarzeniu, nie wchodząc w etymologie słów i znaczeń. Chodzi o odnowę wnętrza. Dla mnie to sugestia, aby zacząć wszystko od Boga i z Bogiem.
"Wiara każdego człowieka ma chwile światła, ale także ciemności. Jeśli chcesz chodzić zawsze w świetle, pozwól prowadzić się Bożemu Słowu. Everyone's life of faith has times of light, but also times of darkness. If you want to walk in the light, let the word of God be your guide" - pp. Benedykt XVI, Twitter 19.12.2012.
Jak ważna jest niedziela dla katolika, jako bezpośrednie odniesienie do Jezusowego zmartwychwstania, nie trzeba chyba przekonywać. Hmmm, czy na pewno nie trzeba?
Polecam ciekawy głos pod rozwagę: "Franciszek Kucharczak (GN 29/2014) - Kto tu komu robi łaskę". A jeśli ktoś jeszcze nie czytał, to warto sięgnąć do listu Jana Pawła II o Dies Domini świętowaniu niedzieli. Nie jest bez znaczenia to, czym (kim) się karmimy - czy "światem" i jego pożądliwościami, czy Bogiem i Jego Słowem. Wraca tu pytanie o to co najważniejsze. Jezus nie pyta Piotra "Czy spełniasz obowiązki?" ale "Czy kochasz mnie więcej?". Czy ktoś, kto w swoim postępowaniu pokazuje, że Eucharystia nie jest źródłem jego życia, odpowie "Panie, ty wszystko wiesz. Ty wiesz, że Cię kocham!".
Napiszę może coś niepopularnego. I wcale nie dlatego, że w pakiecie mam wpisane mówienie kazań czy homilii. Strasznie mnie smuci, a czasem irytuje, notoryczne biadolenie nad jakością kazań czy homilii. A z drugiej strony takie na siłę uatrakcyjnianie homilii, takie gwiazdorstwo bliskie kultowi jednostki.
Ostatnio znowu taki tekst pojawił się na deonie (a śledząc tagi, można wychwycić więcej głosów). Jaśnie oświecone środowiska inteligencji katolickiej co rusz podnoszą temat "słabych kazań", ale w taki zabarwieniu, żeby pokazać w negatywnym świetle posługę głoszących, akceptując wyłącznie jednostki "wybitne" (często przez te środowiska lansowane). Takie lamentowanie i narzekanie bez słowa budującego. Czy czasem nie za bardzo, w miejscu przeznaczonym dla Bożego działania, zatrzymujemy się wyłącznie nad człowiekiem, a zupełnie zapominamy o roli Boga w tym wszystkim? Swego czasu zacząłem się nad tym zastanawiać, pytając się o moje własne kazania. Zadając sobie jednocześnie pytanie "co to znaczy, że kazanie jest dobre czy złe"? Czy zależy od mówiącego (jego umiejętności, wykształcenia, ...) czy od słuchacza (jego oporu, zatwardziałości, pychy)? Wydaje mi się, że obie strony - i mówiący i słuchający - zaproszone są do pokory. Jak mawiał bp. Dajczak "nie bądźmy tacy ważni". To Bóg jest tu najważniejszy.
Wakacje to dla wielu osób okazja do odpoczynku, wyjazdów, rekolekcji, ... czyli potocznego ładowania duchowych akumulatorów. Dla wielu, ale nie dla wszystkich. I tu zagwostka. Czy nie lepiej na stałe być podłączonym do zasilania, czy działać jak akumulator? A co jeśli prąd z racji bezpieczeństwa został odcięty? Tak się tylko zastanawiam. Bo jak słabuje akumulator to prostownikiem można go trochę podładować, ale zawsze to jest rozwiązanie tymczasowe. Zwyczajnie wtedy wymienia się akumulator na nowy i to najlepiej lepszy model. A może trzeba się w tym powiedzeniu unowocześnić i mówić o ładowaniu ogniw, baterii jonowo-litowych ... Hmm ... A jak człowiek słabuje duchowo, to prostować go, doładować, coś wymienić? A co jeśli na dodatek okoliczności zewnętrzne dobijają: kłamstwo, afera, próba przekwalifikowania lekarzy w katów, język z ulicy, mowa zjadliwa, słowa trujące, głupota i #@*&^5#@!!! pewnych ugrupowań pobierających publiczne uposażenie, pseudo mędrców i kulawych intelektualistów ... Czas kończyć myśli abstrakcyjne, bo blisko już do absurdalnych. A teraz prędko, zanim dojdzie do nas, że to bez sensu. Czas na puentę.
Pomysł na dziś, pomysł na już: ... święć się IMIĘ Twoje, przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja ...
Prośba! :) Zbieram i kolekcjonuję [->] stare modlitewniki (sprzed II Soboru Watykańskiego) [- Modlitewnik ->]. Lubię się z nich modlić. Warto do nich sięgać. [->] Masz taki i nie wiesz co z nim zrobić? Jeśli chcesz, aby modlitewnik trafił w dobre ręce, albo chcesz sprawić mi radość, to skontaktuj się ze mną i zwyczajnie przyślij mi go. :) Będę bardzo wdzięczy. A dodatkowo zawartość modlitewnika wzbogaci mój dział modlitw na stronie i może ktoś jeszcze skorzysta. |
Profil katolickich duchownych.
więcej w zakładce: "Kapłaństwo" oraz "Strony i blogi księży".
Odwiedza nas 64 gości oraz 0 użytkowników.
Zabrania się kopiowania i rozpowszechniania materiałów znajdujących się na tmoch.net (szczególnie autorskich grafik i fotografii) bez zgody właściciela witryny. Niniejsza witryna jest w ciągłym rozwoju; strony są dodawane, modyfikowane i... czasami niektóre usuwane. Czasem pozwalam sobie modyfikować, poprawiać bądź uaktualniać już istniejące notki. Taki już jestem :) Aby wesprzeć dzieło ewangelizacyjne "tmoch.net", zobacz zakładkę "wsparcie" [->]. |
|||||||
|
Copyright © 2022 Jezus jest Panem! Wszelkie prawa zastrzeżone. All rights reserved. Strona istnieje od: 10.04.2001 r. |